wtorek, 27 stycznia 2015

Rozdział 6

Obudziłam się dzisiaj o dziwo sama z siebie, a nie przez jakieś hałasy jak co ranek. Przeciągając się ziewnęłam i odrzuciwszy kołdrę wstałam podchodząc od razu do szafy. Z niej wyjęłam jeansy i zwykłą białą bokserkę, a do tego czysta bieliznę. Z tymi rzeczami udałam się do łazienki. Stając przed jej drzwiami zauważyłam, że pali się w niej światło co oznacza, że ktoś tam jest.
-Noemi jesteś tam?-zapytałam pukając lekko w drzwi.
-Jestem w kuchni-odpoowiedziała przyjaciółka wychylając głowę za ściany- Luke jest w łazience już od dobrej godziny.
-Co on tam tyle robi?-patrząc na nią uniosłam brwi- To chłopak, co on tam może tyle robić.
-Sama bym chciała wiedzieć-kręcąc głową wróciła do kuchni.
-Luke wyłaź już-krzyknęłam waląc w drzwi pięścią-Wyłaź no.
-Już, już-wraz z wypowiedzeniem tych słów otworzył gwałtownie drzwi, które poleciały prosto na mnie. Kiedy były już centralnie przed moją twarzą złapałam je i odpychając je posłałam przyjacielowi mordercze spojrzenie- Sorrka- rzucił i ruszył do swojego pokoju nic sobie z tego nie robiąc za co otrzymał ode mnie mordercze spojrzenie.
Nie mówiąc nic weszłam do łazienki. Niech sobie myśli, że mnie to nie ruszyło, ale kiedy przekroczy granice będzie biedy i nie będę wtedy ręczyła za siebie. Po zrobieniu makijażu, umyciu się i uczesani przebrałam się. Wychodząc zgasiłam światło i udałam się do kuchni skąd dochodził niesamowity zapach naleśników.
-Tak w ogóle to cześć- rzucam na przywitanie i siadam przy wysepce- Widzę dziś na śniadanie naleśniki.
-Tak, ale jeśli się nie pośpieszysz Luke wszystkie zje- wskazując na blondyna pokręciła głową- Luke jesz jak prosie- upomniała, a ja wybuchałam śmiechem, widząc jak blondyn patrzy na przyjaciółkę, a z jego buzi wystaje kawałek naleśnika.
-Jestem po prostu głody, a po drugie Twoje naleśniki są najlepsze-mruknął upijając łyk soku jabłkowego.
-Dziękuje- mówiąc to zajmuje miejsce koło mnie i również zaczyna jeść śniadanie- Wiecie już coś na temat Jasona?
-Trochę- odezwał się Luke, a ja przytaknęłam zastanawiając się czy powinnam im mówić o wczorajszym wieczorze i spotkaniu z moim kuzynem- Gorsza sprawa z tym, że nie wiemy po co tutaj przyjechał.
-To nie ciekawie- mruknęła obracając w ręce szklane- Przepraszam.
-Za co?- wypowiadając te słowa w raz z blondynem podniosłam głowę i spojrzeliśmy na brunetkę.
-Za to, że coś się dzieje, a ja wam wcale nie pomagam-wyjaśniła spuszczając głowę- Ale moje wyjścia są z pewnego powodu.
-Jakiego?- spytałam patrząc na nią ciekawa- Co tam knujesz?
-Nie chciała wam mówić, bo nie wiedziałam czy to pewne...- przerwała na chwilę obserwując nasze wyrazy twarzy- Ale wzięłam udział w takiej jednej akcji i nie powiem, ale sporo zarobiłam.
-Czemu nic nam nie powiedziałaś?- odstawiając naczynia do zlewu zapytał chłopak dość ostrym tonem-Mam sobie zawsze mówić o akcjach.
-Wiem, ale ona była taka spontaniczna i sama nie wiedziałam czy do niej dojdzie- oznajmiła kończąc jedzenie.
- Wiesz jak to się mogło skończyć?- wyrzucając ręce w górę chłopak podniósł głos- Wiesz? Mogli cię złapać, lub coś, a my nawet o tym byśmy nie wiedzieli.
-Nie jestem małym dzieckiem Luke, wiem jak o siebie zadbać- tym razem ona podniosła głos, a ja wiedząc jak to się skończy postanowiłam coś z tym zrobić.
- Dobra spokój-krzyknęłam chcąc do niech dotrzeć- Nic się nie stało. Naomi jest cała i zdrowa. Nikt jej nie złapał, więc nie dramatyzuj Luke-mówiąc to spojrzałam na przyjaciela-Ale pamiętaj- przekręcając się w stronę przyjaciółki dodałam-Następnym razem nas poinformuj, że bierzesz udział w jakiejś akcji.
-Dobrze-odpowiedziała i zebrawszy nasze talerze zabrała się za ich mycie-Przepraszam
-Okay- przytaknęła wskakując na wysepkę- Mam pewne wieści odnośnie Jasona.
-Jakie?- słysząc to Luke uniósł brwi w geście pytającym dając mi znak, że jest zainteresowany-Coś nowego.
- Zdecydowanie....-zaczęłam lecz nie danie było mi skończyć, ponieważ ktoś zadzwonił do drzwi, a po chwili do kuchni weszli chłopacy.
-Siema- rzucili na przywitanie- I jak laska gotowa?
-Na co?-zapytałam patrząc na nich chcąc się dowiedzieć o co chodzi-Czyżbym o czyść zapomniała?
-Tak- śmiejąc się Alex podając mi jakąś kopertę- Tu masz kasę- dodał podając mi jeszcze jakąś karteczkę- A tu adres, gdzie masz tą kasę dostarczyć.
-Całkiem zapomniałam- kręcąc głową przywaliłam sobie z otwartej ręki w czoło-Kiedy mam to tam zanieść?
-Masz jakieś 40 minut- wzruszając ramionami wskakuje na wysepkę obok Dean'a-Radzę się pośpieszyć oni nie lubią jak ktoś się spóźnia.-wiedząc co i jak wstałam i już miałam zamiar wyjść z kuchni, kiedy ponownie odezwał się brunet- Ubierz jakąś sukienkę.
-Dlaczego?-unosząc brwi przechyliłam głowę lekko w bok-Co to ma do kasy?
-Tak to już jest w tym świecie- posyłając mi uśmiech odprowadził mnie wzrokiem. Będąc w pokoju przebrałam się w czarną sukienkę na ramiączkach sięgając mi do połowy ud, a do tego w tym samym kolorze wysokie szpilki. Gotowa wyszłam z pokoju wracając do kuchni, gdzie wszyscy siedzieli rozmawiając.
-Może być?-spytałam ciekawa ich reakcji.
-Idealnie laska-słysząc komentarz Dean'a uśmiechnęłam się szeroko. W końcu jaka kobieta nie lubi dobrego komplementu.
-To ja się już zbieram- machając jedną ręką drugą chwyciłam kopertę i adres z blatu opuszczając pomieszczenie. Z komody stojącej na korytarzu tuż koło drzwi wzięłam kluczyki od auta i wyszłam z mieszkania. Otworzywszy samochód wrzuciłam na miejsce pasażera dość grubą kopertę. Będąc w aucie nim ruszyłam w GPS wstukałam adres gdzie mam się udać. Odpaliwszy ruszyłam z piskiem opon. Z tego co wskazywało urządzenie miałam udać się do Malibu. Czyli około godzina jazdy. Cudownie- pomyślałam otwierając okno gdyż pogoda dzisiaj dopisywała. Na dworze było dobre 35 stopni. Jadąc włączyłam radio chcąc jakoś umilić sobie podróż. Po drodze zajechałam jeszcze do Starbucks'a po kawę. Nim się obejrzałam byłam na miejscu. Zaparkowałam kilka domu, a raczej hoteli dalej tak, aby nikt nie zauważył mojego auta. Wysiadając chwyciłam kopertę ruszając do w wyznaczone miejsce. Kiedy dotarłam moim oczom ukazał się wielki szklany hotel. Idąc w stronę windy cały czas podziwiałam piękno hotelu. Ściany były białe lecz przy wejściu były szklane. Każdy prawie detal był pozłacany, a podłogi wyłożone białymi kafelkami ze złotym brokatem. Naciskając odpowiedni przycisk sprowadziłam windę na dół, a kiedy weszłam i drzwi miały się już zamykać w ostatniej chwili wpadł do niej młody mężczyzna ubrany w garnitur. Był bardzo przystojny. Blond włosy miał idealnie ułożone, a jego niebieskie oczy dodawały mu uroku. Rysy szczęki zaś dawały mu poważnego wyglądu co tylko umacniało mnie w przekonaniu, że to ideał każdej kobiety. Nim się spostrzegłam poczułam na sobie jego wzrok. Wybrawszy numer na który ma się udać winda przeniosłam swój wzrok na niego. Widząc iż na niego patrzę uśmiechnął się co odwzajemniłam.
-Spotkanie?-rzucił, a ja uniosłam pytająco brwi nie rozumiejąc go.
-Nie rozumiem-mruknęłam trzymając kurczowo kopertę z pieniędzmi przy sobie.
-Pytam czy idziesz na jakieś spotkanie biznesowe czy coś-tłumaczy uśmiechając się-Wiesz dzisiaj jest taki upał, że wątpię, aby ktoś się tak stroił bez powodu.
-Tak jakby- wzruszam ramionami zerkając na mój strój- A ty?
-Spotkanie-odpowiedział od razu-To moje piętro-dodał kiedy winda się zatrzymała, a drzwi się rozsunęły-Spotkamy się jeszcze?
-Z chęcią-przytakuje uśmiechając się-Tylko daj mi jakieś namiary, aby mogła cię jakoś złapać.
-A tak, proszę- mówiąc to podał mi małą karteczkę i wychodzi z windy-To moja wizytówka. Dzwoń na komórkę-puściwszy oczko znikł za drzwiami, a ja ruszyłam na swoje piętro. Z chytrym uśmiechem schowałam wizytówkę w stanik, a winda zatrzymała się. Wychodząc rozglądałam się na boki. Widząc w którą stronę się udać skierowałam się tam. Stając na przeciwko drzwi zapukałam. Czy się bałam? Nie. Nie miałam czego to tylko dostarczenie pieniędzy nic wielkiego. Brałam udział w gorszych rzeczach. Tupiąc nogą usłyszałam, że drzwi się otwierają.
-A panienka to kto?-zapytał dobrze zbudowany mężczyzna ubrany w garnitur z lekkim zarostem, łysy i ze spojrzeniem które mogło by zabijać.
-To mało istotne-machnęłam lekceważąco ręką cały czas na niego patrząc-Jestem od Alex'a i Dean'a
-W porządku-mruknął patrząc na rzecz trzymaną przez ze mnie-Co tam trzymasz?
-To mam dostarczyć Twojemu szefowi-wyjaśniam pokazując mu paczuszkę-Mogę już wejść?
-Tak, zapraszam-skinął głową robiąc mi miejsce w drzwiach, abym mogła przejść-Szefie ktoś do Ciebie.
-Co Cię tu kochanie sprowadza?-zapytał mężczyzna w średnim wieku z kilkoma zmarszczkami, ubrany tak samo jak jego ochroniarz w garnitur. Siedział on na wielkiej białej skórzanej kanapie z założoną noga na nogę, a w jednej ręce trzymał szklankę z jakimś trunkiem. Normalnie jak w filmach akcji-Co tam masz?
-Pieniądze-odpowiadam ignorując jego wcześniejsze pytanie- Przyniosłam je za Dean'a i Alex'a
-Płóż je na stole-zażądał, a ja położyłam je na wyznaczone miejsce uważnie obserwują owego mężczyznę. Biorąc kopertę otworzył je i zaczął przeliczać, a ja w tym czasie postanowiłam udać się do wyjścia, gdyż zrobiłam to co miałam lecz w połowie drogi zatrzymał mnie głos "szefa"-Zaczekaj.
-Miałam dostarczyć pieniądze i to zrobiłam teraz już mogę iść- odwracając się miałam już ponownie iść do drzwi, ale zatrzymało mnie ciało olbrzymiego faceta-Co jest do cholery?
-Poczekaj-podnosząc dłoń ku górze spojrzał na mnie-Musze sprawdzić czy wszystko się zgadza.
-Na pewno się zgadza-zakładają dłonie na piersi spoglądam na niego znudzona.
-A ja jednak wolę się upewnić-dodaje i przelicza ostatnie papierki-W porządku suma taka na jaką się umówiłem z chłopakami. Jesteś wolna.
-Dziękuje-rzucam  mierząc go wzrokiem.
-Manuel mam sprawę-słysząc te słowa, ten głos zamieram to nie może być prawda-Nesta?
-Jason-wydukałam przełykając gulę w gardle-Co ty tu robisz?
-Mogę zapytać się o to samo ciebie kuzyneczko-sycząc podkreślając ostatnie słowo-Dawno Cię nie widziałem.
-Spieprzaj-warknęłam, nie powiem, ale nienawidzę tego człowieka-To chyba dobrze, że nie wchodziliśmy sobie tak długo w drogę.
-Czy ja wiem-mruknął podchodząc do mnie bliżej-Stęskniłem się-wypowiadając te słowa tak po prostu przytulił mnie, a ten uścisk wcale nie był przyjemny. Był mocny, a jego ramiona odcinały mi dopływ tlenu-Szukałem Cię.
-Co?-wydukałam próbując wyszarpać się z jego uścisku-Jason to boli.
-To się nie wyrywaj-jego ton głosu był władczy i tak nie przyjemny, że aż coś ścisnęło mnie w żołądku. Nigdy się go nie bałam, ale teraz wiedząc do czego jest zdolny. coś mi mówiło, że powinnam uważać na niego jeśli chce jeszcze pożyć-Musimy się spotkać i porozmawiać.
-Nie, nie musimy-oznajmiam zerkając kątem oka na resztę osób w tym pomieszczeniu którzy uważnie nam się przyglądali-Nie chcę z tobą rozmawiać.
-Mało mnie interesuje Twoje zdanie-odsuwając mnie od siebie puścił mi oczko i uśmiechnął się cwanie- Czekam na ciebie jutro o 19.00 w pubie "River". Masz tam być, bo inaczej będzie nie przyjemnie.
-Okay-zapewniłam na co on odpowiedział mi puszczeniem oczka po czym ja ruszam do wyjścia, a następnie do windy. Czekając aż winda zjedzie i znajdę się na parterze cały czas myślałam co zrobić. Bałam się iść na spotkanie z nim wiedząc czym się zajmuję i co może mi zrobić. Zalazłam mu za skórę i wiedziałam, że będę musiała za to jakoś zapłacić choć nie miałam bladego pojęcia co on może chcieć w zamian. Może pieniędzy.....Choć po co mu one skoro ma ich od cholery. Nie miałam bladego pojęcia co chodziło Jason'owi po głowie i to mnie z lekka przerażało. Zawsze miał jakieś dziwnie pomysły które zazwyczaj nie kończyły się dobrze dla osoby, która miała owy wykonać. Słysząc charakterystyczny dźwięk oznaczający, że winda jest już na parterze potrząsnęłam głową wyrywając się z zamyśleń i kiedy drzwi się otworzyły wyszłam kierując się do wyjścia  z hotelu. Wychodząc z budynku w moje ciało uderzyło gorące powietrze, a do moich uszu dotarły krzyki dzieci i rozmowy plażowiczów. Jak bardzo im w tedy zazdrościłam. Mogli beztrosko bawić się, korzystać z pogody, a także chlapać się w błękitnej wodzie nie martwiąc się niczym. Chciałabym tak jak oni choć na chwilę niczym się nie przejmować i wraz z przyjaciółmi po odpoczywać na plaży w blasku słońca. No niestety sama wybrałam sobie taki świat w jakim żyje i w którym nie ma czasu na jakąkolwiek przerwę. Wzdychając ciężko przez upał skierowałam się w stronę gdzie zaparkowałam samochód. Wsiadając czuje jak moje ciało oblewa fala potu, a mi robi się słabo. Auto stojąc w słońcu nagrzało się tak, że czułam się jak w piekarniku. Najwidoczniej wszystko było przeciwko mnie. Zła, a raczej wkurzona otworzyłam okna i odpalając silnik wyjechałam na ulicę prowadzącą do domu. Jadąc czułam jak poci się każda część mojego ciała. Było tak duszno, że nie chciałam nawet wiedzieć jak dużo tamtego dnia ludzi wylądowało w szpitalu. Kiedy zaparkowałam koło bloku w którym mieszkam byłam cała mokra, a wzdłuż mojego ciała lał się pot. Cała klejąc i zniesmaczona ruszyłam w stronę drzwi. Popychając wielkie stare drzwi weszłam do budynku, a chłód wewnątrz budynku sprawił, że jęknęłam. Chwilowy chłód od razu poprawił moje samopoczucie. Wchodząc do mieszkania zrzuciłam z nóg szpilki i idąc korytarzem do łazienki zabrałam się za rozpinanie sukienki nie przejmując się czy ktoś jest w domu czy nie. Będąc w łazience odkręciłam kurek z wodą pod prysznicem chcąc, aby woda się uregulowała. W między czasie rozebrałam się wrzucając przepocone ciuchy i bieliznę do kosza na pranie. Stając po prysznicem poczułam ogromna ulgę, kiedy zimna woda oblała moje ciało. Zmoczywszy ciało nalałam na rękę trochę szamponu i umyłam włosy, następnie opłukawszy się umyłam ciało. Czyta i zadowolona chwyciłam ręcznik i owinięta nim udałam się do swojego pokoju gdzie ubrałam czystą bieliznę i przebrałam się krótkie spodenki i crop top. Wróciwszy do łazienki rozwiesiłam ręcznik na ramie kabiny. Po rozczesaniu włosów mimo iż były mokre związałam je w wysokiego koka. Wchodząc do kuchni podeszłam do lodówki skąd wyjęłam butelkę wody. W domu panowała kompleta cisza co oznaczało, że nikogo nie ma z czego nie byłam zadowolona, ponieważ chciałam jak najszybciej porozmawiać z Luke'iem i jego znajomymi lub Naomi o Jason'ie i wydarzeniu z dzisiejszego dnia. Zrezygnowana opadłam na kanapę w salonie wraz z pudełkiem lodów, które uprzedni wyciągnęłam z zamrażarki. Biorąc pilota w rękę zaczęłam przeskakiwać z kanału na kanał poszukując jakieś programu wartego uwagi lecz jak zwykle się zawiodłam. Oglądając jakieś serial usłyszałam, że dostałam esemesa. Wzdychając poszłam do sypialni i z szafki nocnej podniosłam telefon. Odblokowując go otworzyłam wiadomość.

"Już wiem jak mi zapłacisz za swoje przewinienie"

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam :)
Mamy kolejny rozdział, który jest dość długi.
Mam nadzieje, że wynagrodziłam wam to, że pojawił się 2 dni po terminie.
Rozdział mi samej się nie podoba, ale zostawiam 
go wam do waszej oceny.
Jak wam się podoba nowy szablon?
Bo mi się strasznie podoba.
Trochę mnie zawiedliście tylko 5 komentarzy :/
10 komentarzy następny.

sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 5

Szłam ciemnymi uliczkami Los Angeles, a wiatr co jakiś czas rozwiewał moje włosy. Idąc cały czas myślałam o tym co się stanie jeśli Jason na prawdę przyjechał zemścić się na mnie, a ja nawet nie spostrzegę, kiedy się to stanie. Dorwie mnie i wywiezie bądź zrobi coś okrutnego. Po nim można było się wszystkiego spodziewać. Był nieobliczalny i to mnie przerażało. On nie jest taki jak ja. Nie "zarabia" po przez okradanie innych bądź manipulowanie nimi. On sprzedaje narkotyki, zabija i robi rzeczy o których ja tylko słyszałam, lecz nigdy nie miałam z nimi styczności. Tak może się to wydawać dziwne, ale takie rzeczy dzieją się na świecie. Ludzie są zabijani, a przed tym żyją sobie niczego nie świadomi ciesząc się każdą chwilą aż do czasu, gdy jakiś popapraniec nie dorwie ich i nie zamorduje w najciemniejszej i najstraszliwszej części tego o to miasta. Mój kuzyn mimo iż pochodzi z Miami też  zna tamtejsze ciemne strony i to są jego ulubione miejsca. Tam żyją tylko zniszczeni przez świat ludzie rządni pieniędzy, seksu i narkotyków. Znam Jason'a na tyle iż wiem, że cierpienie innych sprawia mu przyjemność większą niż nie jedna pusta dziwka. Straszne, ale realne. Idąc tak drogą usłyszałam rozmowę. Musiała być to jakaś grupka chłopaków iż było wiele różnych głosów. Zbliżając się do nich usłyszałam pewne imię, które przykuło moją uwagę.Podchodząc bliżej stanęłam za blokiem tak, aby mnie nie zauważyli. Słuchałam, słuchałam, ale jak się okazało rozmawiali tylko o jakiś błahostkach typu narkotyki i jakieś przeżuty  za granicę. Kiedy już miałam odchodzić ponownie padło imię, które w tamtym momencie sprawiało, że ciarki przechodziły przez moje ciało, a serce zaczynało szybciej bić.
-Słyszałeś stary-słysząc to wychyliłam lekko głowę, aby móc się im przyjrzeć-Jason ponoć jest w mieście-dodał, a ja zacisnęłam pięść. Ile już ludzi wiedziało, że on tu jest?
-Nie-pokręcił przecząco głową jedne z nich przydeptując peta butem-Ale co go aż do LA przywiało?
-Z tego co słyszałem to jakaś grubsza sprawa-mruknął blondyn przeczesując włosy-Na razie nikt nie wie o co chodzi-dodał, a ja kolejny raz byłam w kropce. Na prawde nikt nie wiedział co mój kuzyn miał zamiar zrobić.Opierając głowę o zimny mur westchnęłam zirytowana tym, że nic nie wiem. Nie cierpię żyć w nie pewności i nie wiedzy.
-Hej laska-czując ciepłe powietrze przy uchu podskoczyłam otwierając oczy-Podsłuchiwałaś?- przyglądając mi się uważnie zapytał.
-Nie skądże- odparłam szybko. Choć tak na prawdę nie bałam się ich. Miałam już nie raz do czynienia z gorszymi od nich.
-My jednak sadzimy inaczej-odezwał się z tego co wdziałam szatyn o brązowych oczach-Nie ładnie.
-Ładnie, nie ładnie. Będę sobie robiła co mi się żyźnie podoba- syknęłam wymijając ich i ruszając przed siebie.
-O nie ładniutka-czując uścisk na nadgarstku odwróciłam się przodem do blondyna-My jeszcze z tobą nie skończyliśmy.
-A ja z wami tak-szarpiąc się starałam się wydostać z jego uścisku, co w cale nie było łatwe, gdyż byłam mała i nie miałam aż tyle siły, aby siłować się z chłopakiem tak dobrze zbudowanym jak on-Puszczaj mnie- podniosłam lekko głos lecz na marne. W odpowiedzi dostałam jedynie jego śmiech i jego przyjaciół. Mając dość tej szarpaniny podniosłam kolano i z całych sił kopnęłam go w brzuch, a kiedy mnie puścił po prostu odeszłam jak gdyby nigdy nic.
-Suka-usłyszała, będą już spory kawałek przed nimi.
-Kutas- odkrzyknęłam podnosząc w górę rękę i ukazując mu środkowego palca. Idąc nie przejmowałam się niczym oraz o niczym nie myślałam przynajmniej się starałam. Delektowałam się ciepłym powietrzem i lekkim wiatrem, który idealnie wpasowywał się do pogody. Było już ciemno. Może by rzec, że było grubo po 23 lecz mi to nie przeszkadzało. Kocham nocne spacery. Tak, ja Nesta Dallas coś kocham. Drepcząc moi oczom ukazał się wielki szyld z napisem "River". Był to bar, gdzie najczęściej przesiadywała największa hołota. Czasami też można było tam spotkać osoby, które planowały na coś napad lub omawiali jakieś interesy. Wchodząc na dwa pierwsze schodki  chwyciłam za klamkę i weszłam do środka. Od razu po postawieniu pierwszego kroku w pomieszczeniu uderzyło we mnie gorące powietrze pomieszanie z tytoniem papierosowym, i innych używek, ale również zapach alkoholu. Mocnego alkoholu. Podchodząc do baru w tle słyszałam gwizdy jak za pewne skierowane do mnie, ponieważ byłam jedyną dziewczyną prócz rudowłosej dziewczyny za barem w tym pubie.
- Co dla ciebie?-zapytała wycierając ręce w ściereczkę, którą przed chwilą wycierała kufle.
-Kieliszek wódki- odpowiedziałam kątem oka zerkając na mężczyzn/chłopaków w pomieszczeniu, który już byli zalani w trzy dupy.
-Proszę-słysząc odwróciłam się do kobiety biorąc do reki kieliszek i zaczynając go obracać w dłoni zerknęłam na nią-Co się tu sprowadza?
-Sama nie wiem-wzruszyłam ramionami patrząc na ciecz w szkle- Szłam przed siebie i nogi mnie same tu przyniosły.
- Rzadki kiedy, przychodzi tu jakaś dziewczyna w dodatku tak młoda jak ty- opierając się wygodnie o blat przeczesała swoje długie kręcone włosy w odcieniu marchewki-Coś się stało?
-Nie. a może jednak tak-sama nie wiedziałam. Coś niby było na rzeczy, a niby nie, bo jaką miałam pewność, że on przyjechał tu, aby się na mnie zemścić. Żadną.- To jest tak poplątane.
-Mów laska- mówiąc to przeskoczyłam przez blat siadając na krześle obok mnie- Widzę ,że cię coś trapi, a nie ma to jak wygadać się osobie, której się nie zna.
- Nawet nie wiem jak zacząć- westchnęłam i na raz wypiłam zawartość kieliszka chcąc dodać tym sobie pewności.
- Najlepiej od początku- posłała mi uśmiech zakładając nogę na nogę- Tak w ogóle jestem Amber- przedstawiając się wyciągnęła rękę w moi  kierunku, którą ja uścisnęłam.
-Nancy- uśmiechnęłam się spoglądając na nią- Miło poznać.
-Mi również....- przerwała na chwilę myśląc nad czymś- Nancy to nie twoje imię-o coraz częściej to zauważają.
-Prawda- przytaknęłam wskazując na pusty kieliszek stojący na blacie- Mogę prosić o jeszcze jeden.
-Jasne- zaśmiała się i obchodząc wysepkę podeszła do jednej z szafek i wyjęła butelkę wódki, a następnie postawiła ja na blacie i wróciła na swoje miejsce- Lej ile chcesz- dodała na co się zaśmiała.
-Dzięki- z uśmiechem nalałam ciecz do kieliszka i za jednym jego przechyleniem wypiłam jego zawartość- Mój kuzyn przyjechał do miasta- zaczęłam spoglądając na dziewczynę, która analizowała moje słowa.
-To chyba dobrze-zaczęła na co pokręciłam przecząco głową.
- Dla mnie nie-mruknęłam nalewając sobie kolejny kieliszek i wypijając go dodałam- On chce się na mnie prawdopodobnie zemścić. Choć nie jestem tego do końca pewna. Bo nikt nie wie co on tu robi.
- Ale za co chce się na tobie zemścić?-zapytała ciągle wsłuchując się w to co mówię- Z rodziną to zawsze są problemy, ale żeby tak źle było. Coś takiego zrobiła?
-Jest o wiele gorzej niż ci się wydaje- opierając się łokciem o blat spojrzałam na rudowłosą- Wkopałam jego kumpla do pierdla.
-Nie mówisz poważnie?-poprawiając się na siedzeniu wytrzeszczyła na mnie oczy nie dowierzając-Chyba żartujesz-zaśmiała się, a ja razem z nią, gdyż to jak w pakowałam Asthon'a do kicia jest dość śmieszną historią przynajmniej jak dla mnie.
-Absolutnie nie- wybuchałam śmiechem widzą, że rudowłosa powstrzymywała się przed wybuchnięciem śmiechem.
****
 Rozmawiałyśmy, a ja co jakiś czas zapijałam się kieliszkiem wódki. Złapałam bardzo dobry kontakt z dziewczyną dzięki czemu tematy nam się nie kończyły. Opowiedziałam jej choć trochę szczegółów z mojego życia pomijając kradzieże i nie typowe interesy, o których ona nie musi wiedzieć. Nie powiem dobrze było się wygadać komuś kto cię nie zna i patrzy na ciebie i twoje życie z innej perspektywy.  Kiedy Amber opowiadała mi jedną z wielu śmiesznych sytuacji jakie miały miejsce w tym lokalu, byłam już dość wstawiona, gdyż wypiłam prawie całą butelkę wódki całkiem sama. Śmieszyło mnie każde jej słowo, ale jej nie przeszkadzało to. Sama powiedziała mi, że bardzo się cieszy, że choć na chwilę mogę się odstresować i zapomnieć o problemach. W pubie panowała cisza, co jakiś czas tylko ktoś podniósł głos bądź wybuch gromkim śmiechem. Ludzi nie było dużo lecz czego można się spodziewać w środku tygodnia. Nasze śmiechy przerwało trzaśnięcie drzwiami. Od razu moja jak i spojrzenie dziewczyny siedzącej obok mnie powędrowało w stronę wejścia. Widząc postać przed sobą odwróciłam się plecami do niego, następnie szybko czmychłam za bar. Nie chciałam, aby mnie zauważył, przynajmniej nie teraz, kiedy nie znam jego planów i nie myślę trzeźwo.
-Co się stało? -zapytała zdezorientowana dziewczyna kucając za barem koło mnie- Znasz tego gościa?
-Tak i to bardzo dobrze- szepnęłam wyglądając za baru chcąc zobaczyć, gdzie znajduje się chłopak- To mój kuzyn o którym ci opowiadałam.
-Nie gadaj- sława chyba same wypłynęły z jej ust zanim zdała sobie sprawę- Widziałam go już- dodała, a mój wzrok powędrował na nią przy czym moje usta uchyliły się w zdziwieniu. Może ona coś wie?-pomyślałam.
- Słyszałaś coś o nim?-zapytałam ciekawa podtrzymując się jednej z półek, a by nie upaść.
- Ostatnio ktoś wspominał, że przyjechał on w jakieś bardzo ważnej sprawie, ale..- chciała coś dodać lecz do naszych uszu dotarł tak bardzo znajomy mi głos.
-Obsłuży mnie ktoś?-zawołał siadając za zapewne przy barze na jednym z wysokich krzeseł-  Ile można czekać.
- Co dla pana- wstając podeszła do Jason'a i opierając się o blat uśmiechnęła się sztucznie. Ja w tym czasie nie chcąc ryzykować na kucaka weszłam na zaplecze gdzie była jak za pewne spiżarnia i kuchnia czy coś w tym rodzaju. Pomieszczenie było duże lecz ciemne w kolorach szarości. Będąc bezpieczna wstałam i wyjrzałam przez małe okrągłe okienko w drzwiach. Brunet siedziała tak jak wspomniałam wcześniej przy barze rozmawiając przez telefon i oczekując na swoje zamówienie , które przygotowywała Amber. Gdy podała mu jego zamówienie posprzątała po mnie. Stała tam jeszcze wycierając jakieś kufle, choć widać było, że nie robiła tego, bo tak trzeba. Wyglądało to tak jakby robiła to, aby podsłuchać o czym mówi Jason, za zarazem nie wyglądać podejrzanie. Kiedy chłopak skończył rozmawiać dziewczyna przeleciała wzrokiem po pułkach na których stał alkohol, a następnie wzięła jakąś butelkę i trzymają ją ją ruszyła w stronę pomieszczenia w którym byłam. Wiedząc iż idzie tu odsunęłam się nie chcąc dostać drzwiami. Gdy weszła wrzuciła pustą butelkę do kosza i siadając na jakieś starej pufie zaczęła.
- Mam dla ciebie dość dobrą wiadomość- mówiąc to na jej usta od razu wkradł się uśmiech, a ja wyciągając drugą pufę spod stołu dosiadłam się do niej- Podsłuchałam co nie co z rozmowy Jasona czy jak mu tam.
-Czego się dowiedziałaś-wydukałam szybko, gdyż ciekawość zżerała mnie od środka.
- Z tego co usłyszałam rozmawiali o jakiejś dziewczynie, lecz nie podał imienia- zaczęła a w mojej głowie zaczęło się wszystko układać w jedną całość- Mówił też o jakiś pieniądzach, które ona będzie musiała dla niego zdobyć czy coś. Nie wiem bo później już tylko przytakiwał.
-Boże dziękuje ci- podrywając się z miejsca rzuciłam się na zielonooką i przytuliłam ją z całych sił będąc jej niezmiernie wdzięczna z to, że postanowiła podsłuchać rozmowę mojego kuzyna- Nie wiem jak ci się odwdzięczę.
- Oj przestań-machnęła ręką, kiedy odsunęłam się od niej- Żaden problem- dodała na co uśmiechnęłam się.
- Pomogłaś mi i bardzo ci dziękuje- dodałam uradowana, alkohol w moich żyłach był dalej przez co jeszcze bardziej się cieszyłam i miałam ochotę się śmiać-Pomogłabyś mi jeszcze w czymś?-zapytałam poważniejąc.
-Jasne-przytaknęła wstając poprawiając przy tym swój fartuch- O co chodzi?
-Macie tu jakieś tylnie wyjście?- rozglądając się po pomieszczeniu starałam się odszukać jakiś drzwi które mogłyby by być moim ratunkiem przed spotkaniem z Jason'em- On tam dalej jest-dodałam podchodząc do drzwi  ponownie wglądając przez małe okienko spojrzałam na brązowookiego popijającego piwo.
-Mamy- klasnęła w dłonie i podchodząc do jakiegoś stolika wyciągnęła z koszyka stojącego na nim pęk kluczy- Choć laska-machnęła w moją stronę ręką wskazując mi tym, abym ruszyła za nią. Przechodząc przez cały magazyn skręciłyśmy w bok i doszłyśmy do małego korytarza na którego końcu znajdowały się drzwi. Podchodząc rudowłosa otworzyła.
-Jeszcze raz dzięki- posyłając jej ostatni uśmiech opuściłam pub, właściwie jego zaplecze i ruszyłam do domu chcąc powiedzieć Luke'owi i Noemi na czym stoimy, a raczej ja stoję. Szłam, a wiatr rozwiewał moje włosy przez co, co chwilę musiałam je odgarniać z twarzy, aby coś widzieć. Z tego co pokazywał mój telefon była godzinka około 2 w nocy. Ulice były puste, tylko co raz na jakiś czas przejeżdżał jakiś samochód. Nie myślcie, że mówię tu o całym La. To duże miasto i nie ważne która by nie była godzina ulice zawsze są pełne. Ja mówię o ciemniejszych stronach tego miasta i niebezpiecznych. Lepiej nie chodzić nimi w nicy szczególnie jeśli jest się dziewczyną małą, chudą jak ja. Dużo osób uznałoby, że zwariowałam i tylko głupcy tędy chodzą, ale to był mój świat. Ja znałam każdy zakamarek tych stron i nie bałam się, że jakiś ćpun bądź psychopata wyskoczy za roku. Dla mnie to nie było strasznie. Jeśli się ich nie prowokuje i nie patrzy w dziwny sposób oni cię oleją bądź nawet na ciebie nie spojrzą. Będąc już przy mieszkaniu rozejrzałam się na wszystkie strony czy nikt mnie nie obserwuje tak jak wspominał Luke i jego przyjaciele. Nigdy nie wiadomo co czai się za rogiem. Wiem, ze popadam już w paranoje, Wizyta kuzyna w tym mieście sprawiła, że zwariowałam i przeraża mnie jego obecność, choć nie powinna. Chyba. Wątpię, aby chciał zamordować jedyną osobę, która jest jego rodziną i która rozumie jego ucieczkę z domu i wybór takiego,a nie innego życia. Popychając stare drzwi weszłam do bloku i schodami udałam się do górę. Alkohol wyparował już z mojego organizmu, a przynajmniej mi się tak wydawało, gdyż nie czułam żadnych jego oznak. Wkładając rękę do tylniej kieszeni spodni zaczęłam poszukiwać kluczy, Kiedy je znalazłam wyciągnęłam je i otworzyłam drzwi wchodząc do mieszkania. Ku mojemu zaskoczeniu w domu panowały ciemności i głucha cisza. Czyżby poszli spać? Zdejmując buty oraz sweter udałam się do łazienki, gdzie wzięła prysznic i owinięta ręcznikiem wróciłam do pokoju, gdzie przebrałam się w piżamę. Chwytając ręcznik odniosła go go do łazienki, a następnie po cichu podeszłam do drzwi od pokoju Noemi i uchylając je zajrzałam do niej. Zastałam pustkę, a po dziewczynie ani śladu, najwyraźniej gdzieś wyszła co ostatnio często robi. Zamykając jej sypialnię postanowiłam zajrzeć do pokoju blondyna. Ty razem pokój nie był pusty. Luke smacznie spał, a do niego przyklejona była jakaś blond laska. Po całym pokoju walały się ciuchy i bielizna. Wnioskując co się tu działo nie dziwie się Noemi dlaczego wyszła. Kręcąc głową zamknęłam po cichu pokój i wróciłam do swojej sypialni. Zgasiwszy światło położyłam się do łóżka, a po chwili zasnęłam zmęczona tamtym dniem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam ♥
Mamy kolejny rozdział, który jest dość długi.
Mi osobiście się nie podoba,ale zostawiam wam do oceny,
Ja wiem, że na razie nie ma akcji i mało się dzieje, ale poczekajcie, już po woli
będzie się zaczynać coś dziać.
Pytacie kiedy Justin.
Otóż on pojawi się za trochę, ale w dość ciekawej sytuacji.
Dziękuję za 8 komentarzy pod ostatnim rozdziałem i 
tyle wejść na bloga ♥
Do następnego.
Pusia ♥
Czytasz = Komentujesz