wtorek, 27 stycznia 2015

Rozdział 6

Obudziłam się dzisiaj o dziwo sama z siebie, a nie przez jakieś hałasy jak co ranek. Przeciągając się ziewnęłam i odrzuciwszy kołdrę wstałam podchodząc od razu do szafy. Z niej wyjęłam jeansy i zwykłą białą bokserkę, a do tego czysta bieliznę. Z tymi rzeczami udałam się do łazienki. Stając przed jej drzwiami zauważyłam, że pali się w niej światło co oznacza, że ktoś tam jest.
-Noemi jesteś tam?-zapytałam pukając lekko w drzwi.
-Jestem w kuchni-odpoowiedziała przyjaciółka wychylając głowę za ściany- Luke jest w łazience już od dobrej godziny.
-Co on tam tyle robi?-patrząc na nią uniosłam brwi- To chłopak, co on tam może tyle robić.
-Sama bym chciała wiedzieć-kręcąc głową wróciła do kuchni.
-Luke wyłaź już-krzyknęłam waląc w drzwi pięścią-Wyłaź no.
-Już, już-wraz z wypowiedzeniem tych słów otworzył gwałtownie drzwi, które poleciały prosto na mnie. Kiedy były już centralnie przed moją twarzą złapałam je i odpychając je posłałam przyjacielowi mordercze spojrzenie- Sorrka- rzucił i ruszył do swojego pokoju nic sobie z tego nie robiąc za co otrzymał ode mnie mordercze spojrzenie.
Nie mówiąc nic weszłam do łazienki. Niech sobie myśli, że mnie to nie ruszyło, ale kiedy przekroczy granice będzie biedy i nie będę wtedy ręczyła za siebie. Po zrobieniu makijażu, umyciu się i uczesani przebrałam się. Wychodząc zgasiłam światło i udałam się do kuchni skąd dochodził niesamowity zapach naleśników.
-Tak w ogóle to cześć- rzucam na przywitanie i siadam przy wysepce- Widzę dziś na śniadanie naleśniki.
-Tak, ale jeśli się nie pośpieszysz Luke wszystkie zje- wskazując na blondyna pokręciła głową- Luke jesz jak prosie- upomniała, a ja wybuchałam śmiechem, widząc jak blondyn patrzy na przyjaciółkę, a z jego buzi wystaje kawałek naleśnika.
-Jestem po prostu głody, a po drugie Twoje naleśniki są najlepsze-mruknął upijając łyk soku jabłkowego.
-Dziękuje- mówiąc to zajmuje miejsce koło mnie i również zaczyna jeść śniadanie- Wiecie już coś na temat Jasona?
-Trochę- odezwał się Luke, a ja przytaknęłam zastanawiając się czy powinnam im mówić o wczorajszym wieczorze i spotkaniu z moim kuzynem- Gorsza sprawa z tym, że nie wiemy po co tutaj przyjechał.
-To nie ciekawie- mruknęła obracając w ręce szklane- Przepraszam.
-Za co?- wypowiadając te słowa w raz z blondynem podniosłam głowę i spojrzeliśmy na brunetkę.
-Za to, że coś się dzieje, a ja wam wcale nie pomagam-wyjaśniła spuszczając głowę- Ale moje wyjścia są z pewnego powodu.
-Jakiego?- spytałam patrząc na nią ciekawa- Co tam knujesz?
-Nie chciała wam mówić, bo nie wiedziałam czy to pewne...- przerwała na chwilę obserwując nasze wyrazy twarzy- Ale wzięłam udział w takiej jednej akcji i nie powiem, ale sporo zarobiłam.
-Czemu nic nam nie powiedziałaś?- odstawiając naczynia do zlewu zapytał chłopak dość ostrym tonem-Mam sobie zawsze mówić o akcjach.
-Wiem, ale ona była taka spontaniczna i sama nie wiedziałam czy do niej dojdzie- oznajmiła kończąc jedzenie.
- Wiesz jak to się mogło skończyć?- wyrzucając ręce w górę chłopak podniósł głos- Wiesz? Mogli cię złapać, lub coś, a my nawet o tym byśmy nie wiedzieli.
-Nie jestem małym dzieckiem Luke, wiem jak o siebie zadbać- tym razem ona podniosła głos, a ja wiedząc jak to się skończy postanowiłam coś z tym zrobić.
- Dobra spokój-krzyknęłam chcąc do niech dotrzeć- Nic się nie stało. Naomi jest cała i zdrowa. Nikt jej nie złapał, więc nie dramatyzuj Luke-mówiąc to spojrzałam na przyjaciela-Ale pamiętaj- przekręcając się w stronę przyjaciółki dodałam-Następnym razem nas poinformuj, że bierzesz udział w jakiejś akcji.
-Dobrze-odpowiedziała i zebrawszy nasze talerze zabrała się za ich mycie-Przepraszam
-Okay- przytaknęła wskakując na wysepkę- Mam pewne wieści odnośnie Jasona.
-Jakie?- słysząc to Luke uniósł brwi w geście pytającym dając mi znak, że jest zainteresowany-Coś nowego.
- Zdecydowanie....-zaczęłam lecz nie danie było mi skończyć, ponieważ ktoś zadzwonił do drzwi, a po chwili do kuchni weszli chłopacy.
-Siema- rzucili na przywitanie- I jak laska gotowa?
-Na co?-zapytałam patrząc na nich chcąc się dowiedzieć o co chodzi-Czyżbym o czyść zapomniała?
-Tak- śmiejąc się Alex podając mi jakąś kopertę- Tu masz kasę- dodał podając mi jeszcze jakąś karteczkę- A tu adres, gdzie masz tą kasę dostarczyć.
-Całkiem zapomniałam- kręcąc głową przywaliłam sobie z otwartej ręki w czoło-Kiedy mam to tam zanieść?
-Masz jakieś 40 minut- wzruszając ramionami wskakuje na wysepkę obok Dean'a-Radzę się pośpieszyć oni nie lubią jak ktoś się spóźnia.-wiedząc co i jak wstałam i już miałam zamiar wyjść z kuchni, kiedy ponownie odezwał się brunet- Ubierz jakąś sukienkę.
-Dlaczego?-unosząc brwi przechyliłam głowę lekko w bok-Co to ma do kasy?
-Tak to już jest w tym świecie- posyłając mi uśmiech odprowadził mnie wzrokiem. Będąc w pokoju przebrałam się w czarną sukienkę na ramiączkach sięgając mi do połowy ud, a do tego w tym samym kolorze wysokie szpilki. Gotowa wyszłam z pokoju wracając do kuchni, gdzie wszyscy siedzieli rozmawiając.
-Może być?-spytałam ciekawa ich reakcji.
-Idealnie laska-słysząc komentarz Dean'a uśmiechnęłam się szeroko. W końcu jaka kobieta nie lubi dobrego komplementu.
-To ja się już zbieram- machając jedną ręką drugą chwyciłam kopertę i adres z blatu opuszczając pomieszczenie. Z komody stojącej na korytarzu tuż koło drzwi wzięłam kluczyki od auta i wyszłam z mieszkania. Otworzywszy samochód wrzuciłam na miejsce pasażera dość grubą kopertę. Będąc w aucie nim ruszyłam w GPS wstukałam adres gdzie mam się udać. Odpaliwszy ruszyłam z piskiem opon. Z tego co wskazywało urządzenie miałam udać się do Malibu. Czyli około godzina jazdy. Cudownie- pomyślałam otwierając okno gdyż pogoda dzisiaj dopisywała. Na dworze było dobre 35 stopni. Jadąc włączyłam radio chcąc jakoś umilić sobie podróż. Po drodze zajechałam jeszcze do Starbucks'a po kawę. Nim się obejrzałam byłam na miejscu. Zaparkowałam kilka domu, a raczej hoteli dalej tak, aby nikt nie zauważył mojego auta. Wysiadając chwyciłam kopertę ruszając do w wyznaczone miejsce. Kiedy dotarłam moim oczom ukazał się wielki szklany hotel. Idąc w stronę windy cały czas podziwiałam piękno hotelu. Ściany były białe lecz przy wejściu były szklane. Każdy prawie detal był pozłacany, a podłogi wyłożone białymi kafelkami ze złotym brokatem. Naciskając odpowiedni przycisk sprowadziłam windę na dół, a kiedy weszłam i drzwi miały się już zamykać w ostatniej chwili wpadł do niej młody mężczyzna ubrany w garnitur. Był bardzo przystojny. Blond włosy miał idealnie ułożone, a jego niebieskie oczy dodawały mu uroku. Rysy szczęki zaś dawały mu poważnego wyglądu co tylko umacniało mnie w przekonaniu, że to ideał każdej kobiety. Nim się spostrzegłam poczułam na sobie jego wzrok. Wybrawszy numer na który ma się udać winda przeniosłam swój wzrok na niego. Widząc iż na niego patrzę uśmiechnął się co odwzajemniłam.
-Spotkanie?-rzucił, a ja uniosłam pytająco brwi nie rozumiejąc go.
-Nie rozumiem-mruknęłam trzymając kurczowo kopertę z pieniędzmi przy sobie.
-Pytam czy idziesz na jakieś spotkanie biznesowe czy coś-tłumaczy uśmiechając się-Wiesz dzisiaj jest taki upał, że wątpię, aby ktoś się tak stroił bez powodu.
-Tak jakby- wzruszam ramionami zerkając na mój strój- A ty?
-Spotkanie-odpowiedział od razu-To moje piętro-dodał kiedy winda się zatrzymała, a drzwi się rozsunęły-Spotkamy się jeszcze?
-Z chęcią-przytakuje uśmiechając się-Tylko daj mi jakieś namiary, aby mogła cię jakoś złapać.
-A tak, proszę- mówiąc to podał mi małą karteczkę i wychodzi z windy-To moja wizytówka. Dzwoń na komórkę-puściwszy oczko znikł za drzwiami, a ja ruszyłam na swoje piętro. Z chytrym uśmiechem schowałam wizytówkę w stanik, a winda zatrzymała się. Wychodząc rozglądałam się na boki. Widząc w którą stronę się udać skierowałam się tam. Stając na przeciwko drzwi zapukałam. Czy się bałam? Nie. Nie miałam czego to tylko dostarczenie pieniędzy nic wielkiego. Brałam udział w gorszych rzeczach. Tupiąc nogą usłyszałam, że drzwi się otwierają.
-A panienka to kto?-zapytał dobrze zbudowany mężczyzna ubrany w garnitur z lekkim zarostem, łysy i ze spojrzeniem które mogło by zabijać.
-To mało istotne-machnęłam lekceważąco ręką cały czas na niego patrząc-Jestem od Alex'a i Dean'a
-W porządku-mruknął patrząc na rzecz trzymaną przez ze mnie-Co tam trzymasz?
-To mam dostarczyć Twojemu szefowi-wyjaśniam pokazując mu paczuszkę-Mogę już wejść?
-Tak, zapraszam-skinął głową robiąc mi miejsce w drzwiach, abym mogła przejść-Szefie ktoś do Ciebie.
-Co Cię tu kochanie sprowadza?-zapytał mężczyzna w średnim wieku z kilkoma zmarszczkami, ubrany tak samo jak jego ochroniarz w garnitur. Siedział on na wielkiej białej skórzanej kanapie z założoną noga na nogę, a w jednej ręce trzymał szklankę z jakimś trunkiem. Normalnie jak w filmach akcji-Co tam masz?
-Pieniądze-odpowiadam ignorując jego wcześniejsze pytanie- Przyniosłam je za Dean'a i Alex'a
-Płóż je na stole-zażądał, a ja położyłam je na wyznaczone miejsce uważnie obserwują owego mężczyznę. Biorąc kopertę otworzył je i zaczął przeliczać, a ja w tym czasie postanowiłam udać się do wyjścia, gdyż zrobiłam to co miałam lecz w połowie drogi zatrzymał mnie głos "szefa"-Zaczekaj.
-Miałam dostarczyć pieniądze i to zrobiłam teraz już mogę iść- odwracając się miałam już ponownie iść do drzwi, ale zatrzymało mnie ciało olbrzymiego faceta-Co jest do cholery?
-Poczekaj-podnosząc dłoń ku górze spojrzał na mnie-Musze sprawdzić czy wszystko się zgadza.
-Na pewno się zgadza-zakładają dłonie na piersi spoglądam na niego znudzona.
-A ja jednak wolę się upewnić-dodaje i przelicza ostatnie papierki-W porządku suma taka na jaką się umówiłem z chłopakami. Jesteś wolna.
-Dziękuje-rzucam  mierząc go wzrokiem.
-Manuel mam sprawę-słysząc te słowa, ten głos zamieram to nie może być prawda-Nesta?
-Jason-wydukałam przełykając gulę w gardle-Co ty tu robisz?
-Mogę zapytać się o to samo ciebie kuzyneczko-sycząc podkreślając ostatnie słowo-Dawno Cię nie widziałem.
-Spieprzaj-warknęłam, nie powiem, ale nienawidzę tego człowieka-To chyba dobrze, że nie wchodziliśmy sobie tak długo w drogę.
-Czy ja wiem-mruknął podchodząc do mnie bliżej-Stęskniłem się-wypowiadając te słowa tak po prostu przytulił mnie, a ten uścisk wcale nie był przyjemny. Był mocny, a jego ramiona odcinały mi dopływ tlenu-Szukałem Cię.
-Co?-wydukałam próbując wyszarpać się z jego uścisku-Jason to boli.
-To się nie wyrywaj-jego ton głosu był władczy i tak nie przyjemny, że aż coś ścisnęło mnie w żołądku. Nigdy się go nie bałam, ale teraz wiedząc do czego jest zdolny. coś mi mówiło, że powinnam uważać na niego jeśli chce jeszcze pożyć-Musimy się spotkać i porozmawiać.
-Nie, nie musimy-oznajmiam zerkając kątem oka na resztę osób w tym pomieszczeniu którzy uważnie nam się przyglądali-Nie chcę z tobą rozmawiać.
-Mało mnie interesuje Twoje zdanie-odsuwając mnie od siebie puścił mi oczko i uśmiechnął się cwanie- Czekam na ciebie jutro o 19.00 w pubie "River". Masz tam być, bo inaczej będzie nie przyjemnie.
-Okay-zapewniłam na co on odpowiedział mi puszczeniem oczka po czym ja ruszam do wyjścia, a następnie do windy. Czekając aż winda zjedzie i znajdę się na parterze cały czas myślałam co zrobić. Bałam się iść na spotkanie z nim wiedząc czym się zajmuję i co może mi zrobić. Zalazłam mu za skórę i wiedziałam, że będę musiała za to jakoś zapłacić choć nie miałam bladego pojęcia co on może chcieć w zamian. Może pieniędzy.....Choć po co mu one skoro ma ich od cholery. Nie miałam bladego pojęcia co chodziło Jason'owi po głowie i to mnie z lekka przerażało. Zawsze miał jakieś dziwnie pomysły które zazwyczaj nie kończyły się dobrze dla osoby, która miała owy wykonać. Słysząc charakterystyczny dźwięk oznaczający, że winda jest już na parterze potrząsnęłam głową wyrywając się z zamyśleń i kiedy drzwi się otworzyły wyszłam kierując się do wyjścia  z hotelu. Wychodząc z budynku w moje ciało uderzyło gorące powietrze, a do moich uszu dotarły krzyki dzieci i rozmowy plażowiczów. Jak bardzo im w tedy zazdrościłam. Mogli beztrosko bawić się, korzystać z pogody, a także chlapać się w błękitnej wodzie nie martwiąc się niczym. Chciałabym tak jak oni choć na chwilę niczym się nie przejmować i wraz z przyjaciółmi po odpoczywać na plaży w blasku słońca. No niestety sama wybrałam sobie taki świat w jakim żyje i w którym nie ma czasu na jakąkolwiek przerwę. Wzdychając ciężko przez upał skierowałam się w stronę gdzie zaparkowałam samochód. Wsiadając czuje jak moje ciało oblewa fala potu, a mi robi się słabo. Auto stojąc w słońcu nagrzało się tak, że czułam się jak w piekarniku. Najwidoczniej wszystko było przeciwko mnie. Zła, a raczej wkurzona otworzyłam okna i odpalając silnik wyjechałam na ulicę prowadzącą do domu. Jadąc czułam jak poci się każda część mojego ciała. Było tak duszno, że nie chciałam nawet wiedzieć jak dużo tamtego dnia ludzi wylądowało w szpitalu. Kiedy zaparkowałam koło bloku w którym mieszkam byłam cała mokra, a wzdłuż mojego ciała lał się pot. Cała klejąc i zniesmaczona ruszyłam w stronę drzwi. Popychając wielkie stare drzwi weszłam do budynku, a chłód wewnątrz budynku sprawił, że jęknęłam. Chwilowy chłód od razu poprawił moje samopoczucie. Wchodząc do mieszkania zrzuciłam z nóg szpilki i idąc korytarzem do łazienki zabrałam się za rozpinanie sukienki nie przejmując się czy ktoś jest w domu czy nie. Będąc w łazience odkręciłam kurek z wodą pod prysznicem chcąc, aby woda się uregulowała. W między czasie rozebrałam się wrzucając przepocone ciuchy i bieliznę do kosza na pranie. Stając po prysznicem poczułam ogromna ulgę, kiedy zimna woda oblała moje ciało. Zmoczywszy ciało nalałam na rękę trochę szamponu i umyłam włosy, następnie opłukawszy się umyłam ciało. Czyta i zadowolona chwyciłam ręcznik i owinięta nim udałam się do swojego pokoju gdzie ubrałam czystą bieliznę i przebrałam się krótkie spodenki i crop top. Wróciwszy do łazienki rozwiesiłam ręcznik na ramie kabiny. Po rozczesaniu włosów mimo iż były mokre związałam je w wysokiego koka. Wchodząc do kuchni podeszłam do lodówki skąd wyjęłam butelkę wody. W domu panowała kompleta cisza co oznaczało, że nikogo nie ma z czego nie byłam zadowolona, ponieważ chciałam jak najszybciej porozmawiać z Luke'iem i jego znajomymi lub Naomi o Jason'ie i wydarzeniu z dzisiejszego dnia. Zrezygnowana opadłam na kanapę w salonie wraz z pudełkiem lodów, które uprzedni wyciągnęłam z zamrażarki. Biorąc pilota w rękę zaczęłam przeskakiwać z kanału na kanał poszukując jakieś programu wartego uwagi lecz jak zwykle się zawiodłam. Oglądając jakieś serial usłyszałam, że dostałam esemesa. Wzdychając poszłam do sypialni i z szafki nocnej podniosłam telefon. Odblokowując go otworzyłam wiadomość.

"Już wiem jak mi zapłacisz za swoje przewinienie"

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam :)
Mamy kolejny rozdział, który jest dość długi.
Mam nadzieje, że wynagrodziłam wam to, że pojawił się 2 dni po terminie.
Rozdział mi samej się nie podoba, ale zostawiam 
go wam do waszej oceny.
Jak wam się podoba nowy szablon?
Bo mi się strasznie podoba.
Trochę mnie zawiedliście tylko 5 komentarzy :/
10 komentarzy następny.

7 komentarzy:

  1. Świetny rozdział Nanc, jak zwykle, a ty dobrze wiesz, jak cholernie to kocham ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. spotkała go ;o ciekawe co wymyślił ;o trzymam za nią kciuki super rozdział i czekam na nn xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział !!!!! Czekam na nn z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi sie :) jak mozesz to informuj mnie na tt o nn @maja378

    OdpowiedzUsuń
  5. O jezusiu świetne opowiadanie! <3 Jeżeli chciałabyś zwiastun do swojego bloga skontaktuj sie ze mną, chętnie go dla ciebie zrobie! :* / @sexyblondiejb

    OdpowiedzUsuń
  6. 53 year old Data Coordiator Murry Simon, hailing from Victoriaville enjoys watching movies like Chapayev and Photography. Took a trip to Quseir Amra and drives a Defender. Spojrz na to

    OdpowiedzUsuń